poniedziałek, 18 listopada 2013

3. SGD 1/30

Udało się! Przetrwałam dzisiejszy dzień i nawet okazał się lepszy niż zakładałam. Jestem typem człowieka, który denerwuje się przed każdą nową sytuacją i zawsze chce dać z siebie 100%, dlatego czuję się źle, kiedy coś nie wychodzi. Przyszłam dzisiaj do szkoły, najpierw na wf, potem kolejne lekcje, które minęły dość spokojnie. Skrupulatnie realizowałam mój plan, a teraz wreszcie usiadłam spokojnie w fotelu i czuję się zmęczona i szczęśliwa. Niestety, przede mną jeszcze masa pracy, ale dam radę!
Dzisiaj pierwszy dzień SGD oraz moich wyzwań-wszystko zaliczone: dieta i ćwiczenia :)
A oto dzisiejszy bilans:
śniadanie: płatki Fitella Diet z mlekiem 160kcal
2śniadanie: jabłko (NW)
obiad: twaróg 0% z tofu naturalnym i otrębami 130 kcal
razem: 290/400

niedziela, 17 listopada 2013

2. SGD!!!

Ambitnie, ale myślę też, że na swój sposób realnie. Rozpoczynam Skinny Girl Diet!

 Wybrałam SGD dlatego, że z inną dietą miałabym problem w weekendy, które spędzam z rodziną. Natomiast ograniczanie się do 650/700 kcal nie stanowi problemu :) Jestem niezwykle podekscytowana i nie mogę doczekać się jutra, bo zaczynam od poniedziałku właśnie. Liczę, że po SGD schudnę ok.8kg, byłoby bosko, ale nic na siłę. 
Ale żeby mi się udało muszę mieć dokładny plan. Jeśli chodzi o jedzenie, to odrzucam całkowicie słodycze i fast foody! Zamierzam jeść 4 posiłki dziennie i nie zapominać o śniadaniu! Godziny posiłków ustalę na każdy dzień tygodnia. Oprócz tego oczywiście ćwiczenia! Jako niezbędne minimum każdego dnia: 

Plus raz w tygodniu chodzę na basen na godzinę oraz dwa razy w tygodniu mam taniec po półtorej godziny.
Wygląda ambitnie, ale czuję, że się uda. Zawsze mogę poratować się warzywami i owocami, gumą do żucia lub kawą. 
Codziennie będę zamieszczać bilanse i pomysły na jedzenie (zależy od czasu). 
Ach, no i odpowiadając od razu na pytanie "co dalej?". Wiem, że jak skończę SGD to będzie Wigilia, bardzo trudny czas dla motylków. Ale mam już pomysł, jak uniknąć efektu jojo. Po pierwsze: po diecie kupię jakieś wspomagacze odchudzania, które w choć najmniejszym stopniu pomogą mi pozostać przy osiągniętej wadze. Po drugie (i najważniejsze): zamierzam jeść jak najmniej, nie przekraczać 700kcal oraz ćwiczyć jak najwięcej, jeszcze więcej niż podczas diety.
Na koniec jeszcze taka mała motywacja w chwilach słabości :)
Trzymajcie kciuki! :)

sobota, 16 listopada 2013

1. Nowe/stare

Z jednej strony zaczynam, z drugiej wracam na stare śmieci. Miałam bloga bardzo krótko i zdążyłam zapomnieć hasła (http://proanaismywaytoperfection.blogspot.com/). Teraz nowe jest bezpieczne, zapisane w moim pamiętniku.
Ale przez ten czas nie wpieprzałam bezsensownie! Pracowałam nad swoją silną wolą i nad emocjonalnym jedzeniem. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że ten rozdział jest już zamknięty. Rozpoczynam natomiast kolejny, a nazywa się on "Pro Ana".
Wahałam się, czy zakładać kolejnego bloga, planowałam się od tego odciąć, ale potem okryłam, że najzwyczajniej w świecie nie potrafię się odciąć od takiego małego głosiku w mojej głowie, który mówi mi, że nigdy nie będę szczęśliwa i nigdy nie pokocham nikogo naprawdę, jeśli nie zaakceptuję najpierw siebie. A w tym ostatnim ma mi pomóc właśnie pro ana.
Dzisiaj waga wskazała 55,2kg. To więcej niż ostatnio, ale daje motywację.
Bilans:
-2 kanapki z ciemnego chleba z almette 250kcal
-kawa latte maks 100 kcal
- 1 ziemniak, 2 paluszki rybne, kawałek kalafiora 200 kcal
Suma: maks.550kcal